Ostatnio była w sklepie i udałam się do działu z sałatami; oczywiście spakowałam do koszyka kilka różnych główek, ale zauważyłam nowość (przynajmniej dla mnie :D) - sałata salonova czerwona. Jej cena nie była szaleńcza a zarazem nie była też duża, zatem zakupiłam od razu dwie sztuki. Wróciłam do domu i pierwsze co to ją dokładnie umyłam, odsączyłam i spróbowałam i muszę przyznać, że jest ciekawa w smaku, ale nie jest też zaskakująca.
Na zdjęciu widać, że kształtem i kolorem najbardziej zbliżona jest do dębowej, natomiast w smaku do masłowej, lecz jest od niej bardziej chrupka i chropowata. Jest leciutko gorzkawa, ale nie tak jak endywia. Z dodatkiem lekkiego winegretu idealnie nadaje się jako dodatek do mięs czy jako przystawka.
Ja, moją sałatę podałam z trzema rodzajami pomidorów, kiełkami fasoli mung i lekkim sosem (oliwa z oliwek, sok z limonki, musztarda chili)
a tu zdjęcie mojej sałatki - wygląda bardzo wiosennie, co dodaje radości w takie pochmurne dni jak mamy ostatnio :)
pięknie wygląda w sałatce, ale u siebie jej nie uraczę ;(
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło,
Szana,
www.gastronomygo.blogspot.com
fantastyczny efekt:)lubie takie kolorowe salatki:9
OdpowiedzUsuńale dzika ta sałata xD w życiu jeszcze takiej nie widziałam lol
OdpowiedzUsuńno i moje ukochane malutkie pomidorki mniam mniam